Bardzo ciężko
powiedzieć, o co chodzi w procesie, którego jawność sąd
wyłączył. Tak stało się w głośnej sprawie zakończonej kilka
dni temu przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie. Szpital, w którym
przeprowadzano zabiegi aborcyjne, pozwał o naruszenie dóbr
osobistych prolajferów twierdzących publicznie, że jest to
zabijanie dzieci. Sąd uznał, iż tak mówić nie wolno i nakazał
szpital przeprosić. Mniej więcej tyle wiadomo o tej sprawie z
mediów.
Żeby powiedzieć
coś o wyroku, trzeba by oczywiście znać jego uzasadnienie.
Frapujące jest jednak samo to, że mocą orzeczenia sądu nie możemy
się z nim zapoznać. Sprawa ma zresztą charakter §
22, bo nie udało nam się znaleźć również informacji, co stało
za decyzją sądu o wyłączeniu jawności. Trochę więc
teoretycznie, ale zastanówmy się, czy mogło być tak, że sąd
mógł odebrać wszystkim zainteresowanym poza pozwanymi możliwość
zapoznania się ze sprawą.
Podstawowa zasada
ma rangę regulacji konstytucyjnej. Artykuł 45 ustawy zasadniczej
mówi, iż każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia
sprawy. Dalej, że wyłączenie jawności rozprawy może nastąpić
ze względu na moralność, bezpieczeństwo państwa i porządek
publiczny oraz ze względu na ochronę życia prywatnego stron lub
inny ważny interes prywatny, ale wyrok zawsze ogłaszany jest
publicznie. Tak więc zasadą jest jawność, którą wyłączają
tylko ważne przyczyny.
Jedną z funkcji
jawności jest właśnie to, by chronić przed samowolą sędziowską,
nadużyciem kompetencji. To, że oczy każdego obywatela mogą baczyć
na to, co majestat sądu czyni, ma ograniczać zapędy arbitralności
i dowolności. Problem jednak, że samo postanowienie o wyłączeniu
jawności może być wydane arbitralnie i dowolnie.
Przepisem
proceduralnym będącym podstawą wyłączenia mógł być chyba
tylko art. 153 § 1
kodeksu postępowania cywilnego: Sąd z urzędu zarządza odbycie
całego posiedzenia lub jego części przy drzwiach zamkniętych,
jeżeli publiczne rozpoznanie sprawy zagraża porządkowi publicznemu
lub moralności lub jeżeli mogą być ujawnione okoliczności objęte
ochroną informacji niejawnych. W żadnych mediach nie pojawiła się
informacja, by wyłączenie jawności nastąpiło na wniosek którejś
strony. Tak więc sąd raczej działał z urzędu, na podstawie tego
właśnie przepisu.
Bardzo trudno sobie
w tej sytuacji jednak wyobrazić, żeby prowadzenie postępowania w
sprawie o to, czy aborcja jest zabijaniem, mogło zagrażać
porządkowi publicznemu, moralności lub że mogło chodzić o
ochronę informacji niejawnych.
Gdyby faktycznie
taki był przebieg postępowania, mielibyśmy do czynienia z
bezpodstawnym wyłączeniem jawności. Najprawdopodobniej z
przypadkiem nadużyciem kompetencji przez sąd. Formalnie sądowi
przysługuje prawo wyłączenia jawności, jednak w tej sprawie nie
było ku temu podstaw, a sąd użył instytucji wyłączenia, by
osiągnąć jakieś inne cele niż te, dla której możliwość taka
została przewidziana ustawą.
To czyni zasadnym
pytanie o przyczyny podjęcia takiego działania przez sąd. Jeżeli
działania sędziego nie posiadałyby racjonalności na gruncie
przepisu kodeksu postępowania cywilnego, to z czego wynikały?
Oczywiście, zawsze możliwe jest, iż były to działania
irracjonalne. W takim przypadku trzeba by zapytać, czy nie jest to
sytuacja opisana przez art. 107 ustawy prawo o ustroju sądów
powszechnych: Za przewinienia służbowe, w tym za oczywistą i
rażącą obrazę przepisów prawa i uchybienia godności urzędu
(przewinienia dyscyplinarne), sędzia odpowiada dyscyplinarnie.
Mogło być też
tak, że działanie nie miało charakteru przypadkowego. W takiej
sytuacji zapytać trzeba, czy nie chodziło o okoliczności opisane w
kodeksie karnym. W grę wchodziłby zapewne art. 231: Funkcjonariusz
publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie
dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego
lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Być
może art. 232: Kto przemocą lub groźbą bezprawną wywiera wpływ
na czynności urzędowe sądu, podlega karze pozbawienia wolności od
3 miesięcy do lat 5.
Jak widać dziwne
wyłączenie jawności postępowania powinno sprawić, że zostaną
zadane konkretne pytania. Ciekawe czy znajdzie się ktoś, kto je
skutecznie postawi?