niedziela, 19 października 2014

Co, jeśli sąd niezasadnie utajnił postępowanie w sprawie obrońców życia?

Bardzo ciężko powiedzieć, o co chodzi w procesie, którego jawność sąd wyłączył. Tak stało się w głośnej sprawie zakończonej kilka dni temu przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie. Szpital, w którym przeprowadzano zabiegi aborcyjne, pozwał o naruszenie dóbr osobistych prolajferów twierdzących publicznie, że jest to zabijanie dzieci. Sąd uznał, iż tak mówić nie wolno i nakazał szpital przeprosić. Mniej więcej tyle wiadomo o tej sprawie z mediów.
Żeby powiedzieć coś o wyroku, trzeba by oczywiście znać jego uzasadnienie. Frapujące jest jednak samo to, że mocą orzeczenia sądu nie możemy się z nim zapoznać. Sprawa ma zresztą charakter § 22, bo nie udało nam się znaleźć również informacji, co stało za decyzją sądu o wyłączeniu jawności. Trochę więc teoretycznie, ale zastanówmy się, czy mogło być tak, że sąd mógł odebrać wszystkim zainteresowanym poza pozwanymi możliwość zapoznania się ze sprawą.
Podstawowa zasada ma rangę regulacji konstytucyjnej. Artykuł 45 ustawy zasadniczej mówi, iż każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy. Dalej, że wyłączenie jawności rozprawy może nastąpić ze względu na moralność, bezpieczeństwo państwa i porządek publiczny oraz ze względu na ochronę życia prywatnego stron lub inny ważny interes prywatny, ale wyrok zawsze ogłaszany jest publicznie. Tak więc zasadą jest jawność, którą wyłączają tylko ważne przyczyny.
Jedną z funkcji jawności jest właśnie to, by chronić przed samowolą sędziowską, nadużyciem kompetencji. To, że oczy każdego obywatela mogą baczyć na to, co majestat sądu czyni, ma ograniczać zapędy arbitralności i dowolności. Problem jednak, że samo postanowienie o wyłączeniu jawności może być wydane arbitralnie i dowolnie.
Przepisem proceduralnym będącym podstawą wyłączenia mógł być chyba tylko art. 153 § 1 kodeksu postępowania cywilnego: Sąd z urzędu zarządza odbycie całego posiedzenia lub jego części przy drzwiach zamkniętych, jeżeli publiczne rozpoznanie sprawy zagraża porządkowi publicznemu lub moralności lub jeżeli mogą być ujawnione okoliczności objęte ochroną informacji niejawnych. W żadnych mediach nie pojawiła się informacja, by wyłączenie jawności nastąpiło na wniosek którejś strony. Tak więc sąd raczej działał z urzędu, na podstawie tego właśnie przepisu.
Bardzo trudno sobie w tej sytuacji jednak wyobrazić, żeby prowadzenie postępowania w sprawie o to, czy aborcja jest zabijaniem, mogło zagrażać porządkowi publicznemu, moralności lub że mogło chodzić o ochronę informacji niejawnych.
Gdyby faktycznie taki był przebieg postępowania, mielibyśmy do czynienia z bezpodstawnym wyłączeniem jawności. Najprawdopodobniej z przypadkiem nadużyciem kompetencji przez sąd. Formalnie sądowi przysługuje prawo wyłączenia jawności, jednak w tej sprawie nie było ku temu podstaw, a sąd użył instytucji wyłączenia, by osiągnąć jakieś inne cele niż te, dla której możliwość taka została przewidziana ustawą.
To czyni zasadnym pytanie o przyczyny podjęcia takiego działania przez sąd. Jeżeli działania sędziego nie posiadałyby racjonalności na gruncie przepisu kodeksu postępowania cywilnego, to z czego wynikały? Oczywiście, zawsze możliwe jest, iż były to działania irracjonalne. W takim przypadku trzeba by zapytać, czy nie jest to sytuacja opisana przez art. 107 ustawy prawo o ustroju sądów powszechnych: Za przewinienia służbowe, w tym za oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa i uchybienia godności urzędu (przewinienia dyscyplinarne), sędzia odpowiada dyscyplinarnie.
Mogło być też tak, że działanie nie miało charakteru przypadkowego. W takiej sytuacji zapytać trzeba, czy nie chodziło o okoliczności opisane w kodeksie karnym. W grę wchodziłby zapewne art. 231: Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Być może art. 232: Kto przemocą lub groźbą bezprawną wywiera wpływ na czynności urzędowe sądu, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Jak widać dziwne wyłączenie jawności postępowania powinno sprawić, że zostaną zadane konkretne pytania. Ciekawe czy znajdzie się ktoś, kto je skutecznie postawi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz