Koncepcja
propagandowa realizowana przy okazji sprawy prof. Chazana jest
charakterystyczna. Próbuje się Polakom wmówić, iż alternatywą
było urodzenie chorego dziecka, które wkrótce umrze, albo
uniknięcie tego. Próbuję się sprawę stawiać tak, jakby to
Chazan był odpowiedzialny za to, że dziecko urodziło się chore.
Tymczasem alternatywą nie było urodzenie zdrowego dziecka, tylko
zabicie go przed narodzeniem.
W
rzeczywistości w głosach lewicy skierowanych do strony
konserwatywnej, katolickiej, słychać odwieczny zarzut: czemu wasz
Bóg pozwala w ogóle na to, że powoływane są do życia chore
dzieci, skazane na śmierć? Mamy tu więc w czystej postaci istotę
sporu strony konserwatywnej i rewolucyjnej. Skoro świat nie jest na
miarę naszych oczekiwań, człowiek musi go swoimi siłami naprawić.
Instrukcja obsługi jak to uczynić są przepisy prawa, co należy
uczynić, by złą konstrukcję świata zmienić.
Przepis
jest bardzo prosty. Należy zabić dziecko przed narodzeniem tak, by
nie urodziło się chore. Tragiczny przypadek jest intensywnie
nagłaśniany, bo daje szansę zasiania wielu ludziom wątpliwości.
Skoro dziecko jest chore tak, że nie będzie zdolne do samodzielnego
życia, umarło po kilku dniach, to po co je skazywać na takie
życie, matkę na poród. Opinii publicznej nie szczędzi się
drastycznych opisów wad, jakimi dotknięte było dziecko.
Byłoby
to zapewne mniej przekonujące, gdyby próbowano ludziom rzecz
pokazać od strony prawnej. Mamy do czynienia z regulacją typu: w
sytuacji "x" osoba "y" jest upoważniona do stwierdzenia, czy dla osoby "z" lepiej jest żyć, czy umrzeć. Kto tak naprawdę wie, czy nawet
najbardziej chore, niezdolne do życia dziecko wolałoby, choć kilka
dni żyć, czy nie?
W
praktyce prawie nigdy nie chodzi o przypadki skrajne. Obecnie
obowiązujące przepisy prawa są wykorzystywane do rozstrzygania
przez żyjących, czy prawo do życia mają nawet nie dzieci chore,
ale podejrzewane o to, że mogą być chore. Nie chore tak, iż
zapewne umrą w ciągu kilku dni po porodzie, ale mogące żyć
bardzo długo i często szczęśliwie, jednak obciążone jakąś
niedoskonałością, np. jak przy zespole Downa.
Dziś
obciąża się prof. Chazana odpowiedzialnością za to, że nie
chciał zabić dziecka, które było tak chore, iż nie miało szans
na życie. Nasza strona powinna zadać pytanie o sytuacje odwrotne.
Co z odpowiedzialnością tych, którzy gotowi byli zabić dzieci
przed narodzeniem, a wbrew ich diagnozie narodziły się one jednak
zdrowe lub prawie zdrowe. Czy tacy lekarze mogą się skutecznie
powoływać na to, że działali legalnie w granicach prawa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz